Po kilku drogach nieznanych
Co takiego jest w człowieku, że po całym dniu pracy, zamiast
odprężyć się, wybrać spokojną, relaksującą trasę, wylewa pot na podkrakowskich
wzgórzach? Dzisiaj kolejny raz poniosło mnie na południe, a więc tam, gdzie z
nielicznymi wyjątkami, nie istnieje pojęcie płaskiej drogi. A wybrałem się tam
głównie dlatego, że znów na mapie zauważyłem kilka dróg, które jeszcze nigdy
mnie nie widziały.
Na początek wybrałem doskonale znaną sobie trasę do Świątnik
Górnych. Tam skręciłem na wschód i przez Rzeszotary oraz Gorzków dotarłem do
Raciborska. Zazwyczaj w tym miejscu skręcałem do Koźmic Małych, ale dzisiaj
było inaczej. Pojechałem w stronę Grajowa, rozpoczynając w ten oto sposób
poznawanie nowej drogi. Początkowo było całkiem sympatycznie, ale wkrótce
zrobiło się rewelacyjnie. Musiałem bowiem mocno pracować, aby na stosunkowo
krótkim odcinku zaliczyć ponad siedemdziesiąt metrów przewyższenia o średnim
nachyleniu ponad 10%. To było to, co lubię. W Grajowie skręciłem na południe.
Poruszałem się teraz krętą drogą po wzgórzach, a później ukrytą w lesie i
szkoda tylko, że jej nawierzchnia najlepsze czasy ma już dawno za sobą.
Przejechałem nieopodal domu Tadeusza Kantora w Hucisku, ale pochłonięty jazdą
nie zatrzymywałem się. Wkrótce zaczął się szybki zjazd, na końcu którego było
skrzyżowanie z drogą 967, łączącą Gdów z Dobczycami. Tam skręciłem na zachód, a
po dotarciu do Dobczyc, na południe. Potem było dość standardowo, czyli przez
Stadniki pojechałem do Gdowa. Stąd miałem kilka znanych tras do wyboru, ale
wybrałem tę nieznaną. Dojechałem do Bilczyc, a tam skręciłem na zachód.
Przejechałem przez Sławkowice, gdzie droga zakręcała najpierw na północ, a
potem na północny zachód i dotarłem do Łazan. Stamtąd ponownie skierowałem się
na zachód z zamiarem dotarcia do Chorągwicy. Na koniec pozostał mi zjazd do
drogi 966, który wiódł niestety dość wąską i kiepską drogą. Jechałem więc
ostrożnie i niezbyt szybko i dobrze, bo na jednym z zakrętów niewiele brakowało,
abym do listy nowo poznanych okolic, zaliczył także krzewy i drzewa.
Najciekawsza część przejażdżki skończyła się, ale nie
chciałem jeszcze wracać do domu. Pojechałem więc dalej. Minąłem Sułków, Ochmanów,
Zakrzowiec, Staniątki i dojechałem do Niepołomic. Dopiero stamtąd skierowałem
się do Krakowa i do domu.