Niedzielnie
A może zima już nie wróci? Tak sobie pomyślałem, gdy obudziło mnie
słońce, a krajobraz za oknem przypominał wczesną wiosnę. Dziesięć stopni ciepła
to nie południe Europy, ale tu i teraz to prawdziwy upał. Nie zastanawiałem się
więc długo, co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem i tuż po śniadaniu oraz
obowiązkowej kawie, wybrałem się na przejażdżkę.
Dzisiaj wybrałem kierunek wschodni. Dosyć dawno nie eksplorowałem
tych rejonów, a przecież to wdzięczna okolica do rowerowych wypadów. Nawierzchnia
dobra, niedzielny ruch niewielki, cisza i spokój. Pojechałem w stronę
Niepołomic, ale nie wjeżdżałem do centrum miasta, lecz od razu skierowałem się
na most na Wiśle. Potem pojechałem w stronę Ruszczy i dalej w stronę Nowej
Huty. Krajobrazy stały się nieco mniej romantyczne, bo pozostałość komunizmu w
postaci Huty im. Tadeusza Sendzimira – dawnej Lenina – do mikroprzedsiębiorstw
raczej nie należy i kominów tutaj pod dostatkiem.
Pozostawiwszy za plecami industrialne widoki, obrałem
kierunek na Mogiłę i w ten sposób dotarłem na Rybitwy, skąd – jak wiadomo – mam
już tylko kilka kilometrów do domu. Jak na luty, dystans był całkiem niezły,
więc aby był jeszcze nieco lepszy, nie wybrałem najkrótszej drogi, ale
zboczyłem – w dobrym tego słowa znaczeniu – w stronę ulicy Myśliwskiej i
dopiero potem wróciłem do domu.