Bez „poweru”
Mrozów nadal nie ma, co wcale mi nie przeszkadza, ale dzisiaj kolejny raz musiałem walczyć z przeciwnym wiatrem, który skutecznie obniżał odczuwalną temperaturę. Na przejażdżkę wybrałem się wczesnym popołudniem, aby wykorzystać resztki krótkiego dnia. Najpierw pojechałem ulicą Kosocicką, a później Hallera, co oznaczało, że miałem mocną rozgrzewkę na podjazdach. Muszę przyznać, że nie czułem „poweru”. Czy przeciwny wiatr to sprawił, czy kominiarka, która utrudniała mi głębokie oddychanie, ale faktem jest, że lekkość z jaką pokonywałem zazwyczaj ten odcinek gdzieś uleciała. Zmęczony wyjechałem pod kościół w Kosocicach. Potem było lepiej. Szybki zjazd ulicą Sawiczewskich do Myślenickiej, przejazd przez Swoszowice, Kliny, ulicę Babińskiego. Przez Podgórki Tynieckie dotarłem do Tyńca. Gruntowy odcinek przez las był ostatnim podjazdem, który wymagał ode mnie zwiększonego wysiłku. Później było już zdecydowanie lepiej. W Tyńcu skręciłem na wschód i nareszcie mogłem pojechać szybciej. Jadąc mało oryginalną trasą, czyli wzdłuż Wisły, dojechałem do centrum Krakowa. Pojechałem dalej i jadąc przez Rybitwy dotarłem do domu.