Dobra strona Ksawerego
Siejący zniszczenie w Europie orkan Xaver zrobił jedną dobrą rzecz. Zdmuchnął znad Krakowa cały smog, dzięki czemu w Grodzie Kraka można oddychać w miarę czystym powietrzem. Nie jeździłem na rowerze przez trzy ostatnie dni i już wczoraj wieczorem planowałem, że dzisiaj wybiorę się na przejażdżkę. W nocy spadł śnieg, ale był zbyt skromny, aby zmienić moje plany.
Wyjechałem tuż po godzinie 12. Na bezchmurnym niebie świeciło słońce, było umiarkowanie zimno, lecz chłód był potęgowany przez południowo-zachodni wiatr. Najpierw pojechałem na zachód w stronę Stopnia Wodnego Kościuszko. Dosyć mocno pracowałem, aby poruszać się z jakąś sensowną prędkością. Oprócz tego musiałem uważać na spacerowiczów, którzy beztrosko poruszali się po ścieżkach rowerowych, błędnie założywszy, iż śnieg oznacza, że rowerzyści pozostali w domowych pieleszach. A to nieprawda. Na trasie spotkałem przynajmniej dwudziestu cyklistów, dla których podobnie jak dla mnie sezon rowerowy trwa cały rok. Po trzydziestu kilometrach dotarłem do obwodnicy, przejechałem na drugi brzeg Wisły i wspierany przez wiatr spokojnie rozpocząłem powrót do domu. Po drodze miałem jeden drobny incydent z dwiema pieszymi, które idąc wzdłuż brzegu nie mogły się zdecydować, czy pozwolić się wyprzedzić z lewej czy z prawej strony. Poirytowany, zmuszony niemal do zatrzymania się, „cyknąłem” sobie pod nosem, ale chyba zbyt głośno, bo wywołałem histeryczną lawinę pretensji pod moim adresem. Czyżby jedna z pań miała właśnie „trudne dni”?
Pozostała część drogi minęła już bez niespodzianek i po ponad dwóch godzinach jazdy mogłem zaparzyć sobie gorącą, imbirową herbatę.
Grudniowy Wawel widziany z oddali
Salwator widziany z bliska