Kolory jesieni
Oj wiało dzisiaj i to całkiem nieźle. Liście targane jego podmuchami, tańczyły w powietrzu, tworząc niezapomniany spektakl na jesiennej scenie przyrody. W pewnym momencie niebo zrobiło się granatowo brunatne. Myślałem, że spadnie obfity deszcz, ale na szczęście tylko trochę pokropiło.
Taka była scenografia mojej dzisiejszej przejażdżki. W powietrzu czułem charakterystyczny październikowy zapach. Pamiętam go jeszcze ze studenckich czasów, gdy rozpoczynał się rok akademicki i od tamtej pory kojarzy mi się właśnie z tym. Przejechałem przez Bonarkę, a potem pojawiłem się w Parku Bednarskiego. W okolicy TVP Kraków na Krzemionkach „poszalałem” trochę na leśnych ścieżkach. Zjechałem nad Wisłę i Kładką Bernatka przejechałem na drugi brzeg. Dojazd do Wawelu, runda wokół Plant do Kopernika, dojazd do Ronda Kotlarskiego, a potem długi prosty odcinek do Rybitw z małą odskocznią na ulicę Myśliwską. Na koniec jeszcze ośmiokilometrowy dojazd do domu.
Po drodze nie spotkałem wielu rowerzystów. Gdyby nie fakt, że jechałem przez miasto, to czułbym się niczym samotny żeglarz wśród bezkresu oceanu. Do domu wróciłem nieco zadumany, nastrojony trochę nostalgicznie, ale jednocześnie odprężony.
Park Bednarskiego w jesiennej zadumie