Miało padać
Zgodnie z prognozą pogody, gdy około południa siedziałem w pracy, za oknem nagle pociemniało i nad Krakowem rozpętała się kolejna ulewa. Gdy wracałem do domu, niebo było pochmurne, chociaż miejscami prześwitywał błękit. Wokoło sporo było śladów niedawnej nawałnicy. Głębokie kałuże, połamane gałęzie a nawet całe drzewa. Spodziewając się, że popołudnie będzie równie deszczowe, wyposażyłem rower w „pakiet przeciwdeszczowy”, czyli błotniki i wyruszyłem w drogę.
Jechałem w stronę Puszczy Niepołomickiej, pokonując kolejne kilometry, gdzieniegdzie ciemne chmury gromadziły się na niebie, ale deszczu nie było. Przejechałem przez Niepołomice, skierowałem się w kierunku Nowej Huty a deszcz nadal nie padał. I tak przejechałem cały dystans, wróciłem do domku, a z nieba nie spadła ani jedna kropla.