Nerwowo i spokojnie
Wybrałem się na przejażdżkę po mieście. Robiłem to już wiele razy, ale dzisiaj na początku było trochę nerwowo. Może to spowodował upał a może biomet był niekorzystny? Dojechałem do Ronda Mogilskiego i zatrzymałem się na czerwonym świetle. Stałem oczywiście na drodze dla rowerów. Czekając na możliwość przejazdu uświadomiłem sobie, że naprzeciwko mnie stoi oddział emerytów w liczbie pięciu osób i wszystkie znajdują się dokładnie na środku ścieżki rowerowej, chociaż obok jest sporo wolnego miejsca. Zdarza się – pomyślałem, nic się nie dzieje. Zauważyłem jednak, że ludzi Ci bacznie mnie obserwują. Być może niebieska koszulka przypominała im kolory TVN, która to telewizja, jak wszystkim wiadomo, jest na usługach szatana. Światło zmieniło się, więc ruszyłem. Z trudem lawirowałem wśród szarżującego z naprzeciwka oddziału, który nie pozostawił mi wiele miejsca na manewry. A gdy już bezpiecznie przedostałem się na drugą stronę, pożegnał mnie bojowy okrzyk ich przywódcy „ty ch***, tutaj się prowadzi rower”. Bez komentarza.
Nieco dalej, przy ulicy Rakowickiej zaliczyłem kolejną „wpadkę”. Tym razem, jakiś młody chłopak oberwał delikatnie moim łokciem, gdy przechodził przez ulicę po… ścieżce rowerowej, rzecz jasna. Pech jakiś, czy co?
Potem było już spokojnie. Zresztą szybko uciekłem z centrum miasta i szanse na bliskie spotkania trzeciego stopnia z pieszymi były znacznie mniejsze. W sumie mógłbym przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego, wszak w obu opisywanych przypadkach poruszałem się prawidłowo, ale jednak jakiś niesmak pozostał.