Cichosza
To miała być krótka przejażdżka, o której miałem jedynie zapisać, że się odbyła i nic ponadto. Jednak po przymusowych, spowodowanych kiepską pogodą, dwóch dniach wypoczynku, jechało mi się tak dobrze, że zamiast małej rozgrzewki zrobiła się z tego miejska „epopeja”. Nawet niekoniecznie miejska, bo od czasu do czasu opuszczałem granice administracyjne Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa.
Po drodze nie spotkałem ani Mickiewicza, ani Miłosza, nie było Słowackiego i Tuwima. Samozwańców i rokoszan także nie widziałem, nie mówiąc już o kosmonautach i papieżach. Po prostu cichosza…
(Dwa rumaki)
(Kapliczka Matki Boskiej od Wędrowców w Lasku Wolskim)
(Po „Zimnym Lechu” nadszedł czas na bardziej „wielkanocną” formę reklamy)
(Chwila, która trwa, może być najlepszą z Twoich chwil, najlepszą z Twoich chwil...)