W strugach deszczu
Padać zaczęło oczywiście popołudniu. Gdy byłem w pracy, świeciło słońce. Ale nie dałem za wygraną. Ileż można wytrzymać bez roweru? Gdyby choć prognozy były lepsze... Ale skądże. Jutro ma lać, w środę, w czwartek, w piątek, w sobotę i w niedzielę także. Potem pewnie też, ale na niedzieli kończy się prognoza w onecie ;).
No więc pojechałem sobie. Najpierw tylko kropiło. Potem już poadało, aż wreszcie zaczęło solidnie lać. W końcu przestałem zwracać uwagi na kałuże i zacząłem pokonywać je bez względu na głębokość ;). Powiem jednak szczerze, że taka jazda też ma swój urok :).