Czy to mnie cieszy?
Drugi dzień świąt. Brak śniegu, przelotne opady deszczu, dość
mocny wiatr, chłodno. A na ścianie wisi idealnie czysty Ridley X-Bow. Mogę poczekać
na lepsze warunki, ale w kontekście prognozy pogody na najbliższe kilka dni,
musiałbym liczyć na cud. A przecież do celu pozostały niespełna pięćdziesiąt
cztery kilometry. Waham się. Jechać? Nie jechać? Czas płynie. W końcu podejmuję
decyzję. Nie czekam dłużej. Jadę!
Powinienem zaplanować sobie jakąś spektakularną trasę. Tymczasem
nie uciekam poza Kraków. Korzystam z faktu, że wiatr przegnał smog i powietrze
jest wyjątkowo czyste. Przemierzam więc puste ulice, mijam pozbawione żywych
kolorów trawniki, nagie drzewa, szare krajobrazy. Monochromatyczna, grudniowa
rzeczywistość. Jest mokro, więc już po kilku pierwszych kilometrach zapominam o
czystym rowerze. To jednak nie ma znaczenia. Jadę spokojnie, błądząc myślami po
zapisach wspomnień – tych odległych w czasie i tych całkiem świeżych, tych
rowerowych i tych zupełnie z innego świata. Tak upływa czas, a z każdą chwilą
licznik pokazuje coraz mniejszy dystans, który dzieli mnie od celu. W końcu
pokonuję pięćdziesiąty czwarty kilometr trasy, a więc nowy rekord rocznego przebiegu
został ustanowiony. Czy to mnie cieszy? Tak, ale…
Kończy się mój ósmy „rowerowy” rok, a siódmy na portalu
bikestats.pl. Patrzę na moje ostatnie wpisy na tym blogu i nie dostrzegam już w
nich tego szaleństwa, energii i entuzjazmu, co dawniej. Kiedyś z lubością
opisywałem mijane krajobrazy, bawiąc się słowem i podkreślając na każdym kroku,
jakże wspaniały jest świat rowerowej pasji. Od pewnego czasu z trudem udaje mi
się sklecić choć kilka zgrabnych zdań, z których nawet ja sam nie jestem
zadowolony, a cóż dopiero hipotetyczny czytelnik. Paradoksalnie właśnie teraz,
gdy w moim życiu dzieją się rzeczy najwspanialsze i największe, mam problem z
przelaniem moich myśli w strumień bajtów i wysłaniem go do wirtualnej
rzeczywistości netu. Chyba wciąż szukam pomysłu na coś własnego, oryginalnego,
nie ograniczającego się do najpiękniejszych nawet opisów tras, ale wykraczającego
poza świat materii, sięgającego w głąb niewidzialnego świata ducha…
Świątecznie