Trochę ociężale
Dzisiaj pracowałem zdalnie w domu, a więc nie musiałem przebijać
się przez popołudniowe korki. Dzięki tej oszczędności czasu mogłem wybrać się
na przejażdżkę jeszcze za dnia. Wyruszyłem dokładnie na godzinę przed zachodem
słońca i pojechałem na wschód w stronę Węgrzców Wielkich. Droga była odśnieżona
i tylko w okolicach niektórych skrzyżowań leżało trochę śniegu, naniesionego
przez wyjeżdżające samochody. Mimo dobrej nawierzchni jechało się ciężko, bo
wiał mocny, północno-wschodni wiatr. W Węgrzcach Wielkich skręciłem na północ.
Przez kolejne trzy kilometry musiałem walczyć nie tylko z wiatrem, ale i ze
śniegiem, który miejscami pokrywał drogę, przyniesiony tutaj z okolicznych pól
podmuchami wiatru. Na szczęście wkrótce skręciłem na zachód i mogłem rozwinąć „drugą
prędkość kosmiczną”. Pojechałem w stronę Rybitw i przejechałem ulicą Golikówka
do skrzyżowania z ulicą Surzyckiego. Niewiele brakowało, abym zaliczył „glebę”
przy wjeździe na ścieżkę rowerową. Śnieg był zbyt głęboki… Ulicą Botewa
dojechałem do Półłanki. Jeszcze tylko kilka kilometrów i wróciłem do domu.
Ostatnio jeżdżę znacznie rzadziej niż zwykle i
niestety odczułem to w trakcie dzisiejszej przejażdżki. Kondycja odeszła w
nicość. Niezbyt wymagające podjazdy, które kilka miesięcy temu przejeżdżałem
bez większego trudu, musiałem pokonywać na miękkich przełożeniach, a i tak
sprawiały mi trudność. Tętno o wiele częściej niż kiedyś zwiedzało trzecią
strefę. Mam nadzieję, że ta ociężałość wynika wyłącznie z pory roku.